top of page

Jakie Twoje zachowania mówią o trudnym dzieciństwie?

Nosimy przez dziesiątki lat, te trudności, dźwigamy je jak zanadto wypełniony plecak na górskiej wyprawie. Jest ciężko, z każdym dniem ciężej a jednak często nie zdajemy sobie sprawy ze źródła tego ciężaru.

Przykro to stwierdzić jednak mamy tego sporo. Większość tematów - tych blokad, czy krzywdzących przekonań nigdy do nas nie dotrze. Nigdy nie ujrzy światła dziennego, mam na myśli to wcielenie oczywiście. Bo finalnie każda blokada musi zostać uwolniona. Dążymy jako istoty do pełni, i finalnie każda nasza blokada musi zostać uwolniona aby tą pełnię osiągnąć. Czy to nie ciekawe? A my borykamy się z tak prymitywnymi często problemami świata zewnętrznego a to przecież nie o niego chodzi a chodzi o nas. O to co w środku.


Jak to zauważyć? Skąd to wiedzieć? Jak to dostrzec?

Jedyna droga jest przez nas samych, przez naszą wrażliwość na to, co naprawdę doświadczam, jakie pytanie teraz krąży wokół mnie, jaka sytuacja wraca jak bumerang, w którym momencie przerywa się pozytywna ciągłość relacji którą tworzę.


Samoobserwacja jest kluczem, nie wiem jednak dlaczego niektórym się chce a innym się nie chce tego robić? Tego nie wiem. Wiem, że część osób, które przeczyta ten test wyciągnie wniosek dla siebie a część ludzi tego nie zrobi. Nie wiem dlaczego. Pisząc nie wiem, odnoszę się z szacunkiem do całej damy badań na ten temat, uwarunkowań itd.

Jednak w nowych warunkach, może każdy. Dokładnie każdy - jedyne co potrzeba to chcieć. A przestrzeń, wrzechświat czy Bóg poprowadzi Cię tak, aby wszystko co tylko chcesz zadziało się dla Ciebie.


A te ograniczenia o których chciałam dzisiaj pisać dotyczą odcinania nas od budowania, tworzenia naszej tożsamości przez to, że byliśmy torturowani słowami "dzieci i ryby głosu nie mają" albo " nie wymądrzaj się" albo "ale z Ciebie mądrala, lepiej siedź cicho" i skrajnie "zamknij się"

Te słowa, powtarzane wielokrotnie sprawiły, że przestaliśmy się chcieć odzywać, że zaczęliśmy się bać odzywać, że zaniechaliśmy z czasem swoich praw i nawet możliwości istnienia. Bo konsekwencja jest bardzo prosta, skoro nie mogę się wysłowić to nie mogę też mieć racji, nie mogę finalnie zaistnieć, bo to co jest ze mną "związane" jest jedynie zamrażaniem mnie, zanikaniem mnie, wycofywaniem mnie samej. itd itd

Aż w końcu doroślejemy, ze środowiska rodziny wchodzimy w środowisko rówieśników, współpracowników i bardzo mocno pilnujemy aby tamte sytuacje się nie powtórzyły.

Więc albo milczymy jak wcześniej albo:

doprowadzamy się do przekonania, że trzeba ZAWSZE wiedzieć, ZAWSZE mieć rację i ZAWSZE zabrać głos.

Dlaczego?

Dlatego, że boimy się, że czegoś nie będziemy wiedzieli, więc wypowiadamy swoje racje głośno i nie przyjmujemy sprzeciwu.

Boimy się, że możemy nie mieć racji, więc ustawiamy się w pozycji tego, który zawsze ma rację.

Więc konsekwentnie zabieramy głos, bez szacunku do rozmówcy, czasem bardzo nachalnie i krzykliwie.

To nie jest Twoja wina, jeśli cokolwiek takiego u siebie rozpoznajesz. To jest tylko fragment Twojego wcielenia i Twoich doświadczeń, które teraz widzisz.




 
 
 

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page